poniedziałek, 20 lipca 2015

Rygge, czyli o tym, jak fiordy nie jadły mi z ręki.

Podsumowanie jednodniowej wycieczki do Norwegii
Zwiedzanie nowej filharmonii w Szczecinie: tak.
Pierwsza wizyta na lotnisku Szczecin-Goleniów: tak.
Trzygodzinne opóźnienie lotu z powodu wiatru: tak.
Zwiedzanie Oslo: nie.
Utrata kasy wyłożonej na bilety na autobus z Rygge do Oslo i z powrotem: tak.
Wycieczka alternatywna w okolice lotniska: tak.
Chęć powrotu do Norwegii: tak.
Zawroty głowy na myśl o kosztach: tak.

Tego dnia, gdy zaczynała się moja podróż, wyjrzenie za okno było pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po otworzeniu oczu o szóstej rano. Od wczoraj nic się nie zmieniło, nadal wiało, ale jakoś nie mieściło mi się w głowie, że zaszkodzi to mojemu lotowi. Przecież już tyle razy bywało gorzej (albo przynajmniej tak mi się wydawało). Na lotnisku też nic nie wskazywało na katastrofę, stewardessy normalnie przejrzały nasze dokumenty i wpuściły nas do samolotu... w którym siedzieliśmy w duchocie 3 godziny, czekając na wylot, a pilot przez głośniki co 15 minut zapewniał nas, że może za chwilę uda nam się wylecieć. No i wreszcie rzeczywiście się udało, ale gdyby mnie o to pytać, pogoda za oknem nie zmieniła się ani o jotę, tylko obsłudze przypomniało się o prawach pasażera i możliwości ubiegania się odszkodowania, jeśli czas opóźnienia przekroczy określone granice. W efekcie przepadły mi bilety na autobus z Rygge do Oslo, które kupiłam sobie przez Internet, i zachodząc w głowę, co można robić w Rygge, musiałam szukać alternatywy na spędzenie tego dnia w Norwegii. Najpierw udałam się na pieszą wycieczkę do miasteczka (nie polecam, nie ma tam absolutnie NIC), aż wreszcie przypomniało mi się, że po drugiej stronie lotniska widziałam na Google Maps jezioro i postanowiłam ruszyć w tamtą stronę. To był strzał w dziesiątkę, bo po przyjemnym marszu przez łąki i pola dotarłam nad wodę i mogłam się tam trochę porelaksować (tego dnia temperatura w Norwegii była wyższa o jakieś 10 stopni niż w Polsce; nie wspominając już o palącym słońcu), z czego ochoczo skorzystałam. Gdyby więc i was kiedyś spotkała taka niespodzianka jak mnie - zapomnijcie o Rygge i walcie nad Vansjø jak w dym. Mapka gratis. ;) 

Lotniska podobno nie wolno fotografować, ale... ;)


Hałas z autostrady biegnącej niedaleko lotniska niesie się dość daleko.

Rygge.





Poglądowa fota promocyjnych cen w Norwegii. Jeśli liczby podzielicie na dwa, wyjdzie wam mniej więcej kwota w złotówkach.


O, wsi norweska, sielska, anielska!